Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/382

Ta strona została uwierzytelniona.

wysyłał je według adressów! Jak uroczystą i wyprostowaną była postać jego, gdy po wyjściu z biura kroczył przez ulicę z powagą właściwą potomkowi wielkiej książęcej familji Rorenstaubów, i kuzynowi niemniej dostojnej rodziny Habsburgów! Jak poczciwe spracowane oczy starego kancelisty jasno i pogodnie spoglądały do koła, nic a nic nie wiedząc o żadnych nikczemnościach, podstępach, zemstach i zbrodniach tego świata; i jak żywą, serdeczną zajaśniały one radością, gdy na rogu ciasnego zaułka, naprzeciw wysokiego z nadpróchniałych desek złożonego parkanu, ukazał się przed nim nizki drewniany domek, w progu którego z popielatym kotkiem na ramieniu i złotemi iskrami w szafirowych, śmiejących się oczach, spotykała go ukochana jedynaczka! Monilka z popielatym kotkiem na ramieniu spotkała ojca w progu bawialnego pokoju; przy oknie siedział Kazimierz przerzucając kartki jakiegoś poematu, którego czytaniem ukochana jego skracała sobie chwile oczekiwania na powrót ojca i narzeczonego.
— Jak się macie, jak się macie! — mówił p. Walery całując córkę w czoło, głaszcząc kotka po grzbiecie, i przyszłemu zięciowi przesyłając spojrzeniem uprzejme powitanie.
— Dobrze się mamy, ojczulku — zadzwięczał mu w uchu srebrny głos jedynaczki; kot trącił go w