Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/388

Ta strona została uwierzytelniona.

Siedziała w postawie znękanej i skurczonej, z brodą opartą na dłoni, z twarzą wyrażającą niezwykły stan irrytacji i rozżalenia, z oczami nawpół żałośnie, nawpół gniewnie utkwionemi w stojącą tuż obok przed zwierciadłem, i zapinającą stalowe guziki atłasowego pancerza matkę rodziny.
— Ja nie wiem czego wy odemnie chcecie — mówiła Piękna rzucając na siostry spojrzenia, w których łzy krzyżowały się z błyskawicami gniewu; ja nie wiem czegoście się uczepiły mnie, i dokuczacie mi od rana do wieczora. Czy nie jestem waszą siostrą? czym wam w czem zawiniła?
— Dla czego niechcesz iść z nami dziś na wieczór? — wychylając głowy z za zwojów krochmalnego muślinu zawołały dwie starsze siostry; coś ty od nas lepszego, abyś się ze swojem towarzystwem tak bardzo drożyć miała? Co świat powie na to, że młodszą siostrę zostawiamy w domu, a same idziemy tańczyć?
— Niech świat mówi sobie co chce — krzyknęła Piękna podnosząc głos swój o dwa tony wyżej; ja wiem że wam nie chodzi ani o moje towarzystwo ani oto co świat powie, ale o brata tego obywatela który się stara o Rozumną...
— Proszę milczeć — po raz pierwszy, zwracając na córkę zimowe oczy, wymówiła matka rodziny.