Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/39

Ta strona została uwierzytelniona.

zapomniał, że nie przyjdziesz już do twojej małej Krysi!
Było coś orzeźwiającego w tym dziecięcym srebrnym głosiku, który dzwonił szczerą radością niewinnego serca, i tą świeżością niewysłowioną, która stanowi wiecznie zwycięzki wdzięk wiosny życia i natury. To też Anatol rozpogodził czoło, i uprzejmie uśmiechnął się do dziecięcia, które stało przed nim z główką podniesioną ku jego twarzy, z różanemi usteczkami otwartemi uśmiechem, powtarzającym się niby w źwierciedle, w roziskrzonych przeczystych źrenicach. — Jak się masz, Krysiu? — wymówił ściskając w dłoniach swych jej drobne rączęta. Nie zapomniałaś więc o mnie jeszcze? tęskniłaś za mną trochę?
W głosie młodzieńca gdy wymawiał te wyrazy, dźwięczała tłumiona jakaś boleść. Snać zwątpił on przed chwilą o tem, aby ktokolwiek tęsknił za nim w tym domu.
— Kuzynie! — wymówiło dziecię, — byłeś zawsze dla mnie taki dobry! jabym o tobie nigdy zapomnieć nie mogła, nigdy!
Anatol pochylił się żywo, i przytknął usta do alabastrowego czoła dziewczynki. Pocałunek ten krótki był, ale gorący; można zeń było poznać, że powitanie tego dziecka ulżyło ciężarowi, jaki spadł był na serce młodzieńca razem z tą ciszą i samotnością, jakie same jedne powitały go w tych pro-