Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/396

Ta strona została uwierzytelniona.

starszych córek i wskazując im głową najmłodszę, dodała tonem najgłębszego zdumienia: — słyszycie? ona czuje! cóż ty czujesz głupia dziewczyno! Piękna stała ze schyloną głową, z obwisłemi rękami; z twarzy jej zniknęły rumieńce, pobladła, i gładkie jej czoło zrysowało się temi dwiema zmarszczkami, które na całą dziecięcą jej niemal fizjonomją rzucały piętno dziwnego smutku i przedwczesnej dojrzałości. Po chwili podniosła głowę; oczy jej smutne w tej chwili i bez blasku, lecz głębokie i jakby na wewnątrz zwrócone, utkwiły w twarzy matki.
— Ja nie wiem mamo co czuję — wymówiła zcicha — mnie smutno... wstyd...
Ostatni wyraz ledwie dosłyszalnym szeptem wypłynął na jej usta, poczem młoda dziewczyna zakryła twarz dłońmi, i przeskoczywszy zwoje muślinów spływające z desek do prasowania, zniknęła za drzwiami sypialnego pokoju. Reszta rodziny w najgłębszem pozostała milczeniu. Rozumna chmurzyła brwi w sposób przerażający; Dowcipna uśmiechała się właściwym swoim nożyczkowym uśmiechem; pani Honorata uśmiechała się także, lecz gniewnie i pogardliwie. Jeden tylko Ferdynand wesoło i swobodnie uśmiechał się do swego pudla, który szczerząc białe zęby, patrzył mu w oczy. Pan i pies zarówno byli zadowoleni z siebie i ze świata.
Parole d’honneur! — rzekł młody człowiek, — niespodziewałem się aby Piękna była tak przebiegłą i