Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.

gach. Sięgnął do trzymanego w ręku kapelusza, i wydobył zeń wykwintną bombonierkę.
— To dla ciebie Krysiu — rzekł, — widzisz, i ja pamiętałem o tobie, bom ci przywiózł cukierków ze stolicy.
Dziecię wzięło cacko napełnione przysmakami, ale rzuciło nań zaledwie parę obojętnych spojrzeń. — Dziękuję ci! — rzekło, — wszak ja od ciebie zawsze miewam cukierki, przysyłasz je dla mamy i dla mnie, ale teraz daleko to milej żeś je sam przywiózł! A wiesz? ja się już uczę grać i rysować. Monsieur Viret powiada, że mam wielką zdolność do rysunku, et qu’avec le temps je deviendrai artiste.
Ostatnie wyrazy wymówiła figlarnie, prostując się z dumą. Francuzka wymowa tego dziecka była bez zarzutu, a sposób w jaki się wyrażała, objawiał wczesne rozwinięcie umysłu i tę śmiałość, jaką posiadają dzieci hodowane w domach zamożnych, napełnionych zawsze ludźmi i gwarem.
— Nie wiem czy będziesz artystką — rzekł Anatol, — ale że jesteś ślicznem dzieckiem, to pewno!
Krysia rozśmiała się głośno, i zrobiła dyg głęboki.
— Dziękuję! — zawołała, — a chcę tylko wiedzieć czy bardzo kochasz mię za to, że jestem ślicznem dzieckiem?