Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/413

Ta strona została uwierzytelniona.

Malczewskiego?” — zapytał ją młody człowiek, patrząc w jej twarz wielkiemi ciemnemi oczami, które nie były ani ogniste ani wielce mądre, ani niezmiernie czułe, tylko bardzo, bardzo dobre — tak dobre, że Piękna gdy patrzyła na nie, czuła około serca jakąś dziwną rzewność. Nie znała poematu o którym mówił jej młody człowiek z ciemnemi dobremi oczami, ona żadnego wcale nie czytała poematu; w domu w którym wyhodowała się i wzrosła, nie postało nigdy nic do poezji podobnego. „Jeżelibyś pani chciała przeczytać ten poemat...” z nieśmiałością zaczął młody człowiek. Piękna chciałaby bardzo przeczytać poemat, ale siostry śmiać się z niej będą, a mama, to i odbierze z ręki niepotrzebnie rozmarzającą książkę — „To może przynajmniej ustęp jaki... to bardzo piękne... ja pani przepiszę.” I przepisał ustęp z poematu na zielonej jak nadzieja ćwiartce papieru, i oddał go młodej dziewczynie wtedy, gdy nie było w pokoju siostr jej i matki. Piękna miała więc odtąd w życiu swem tajemnicę. Zachwycało ją to i dziwiło; zieloną ćwiartkę wsunęła za stanik sukni, i wydało się jej, jakoby pod tym stanikiem znajdujące się serce uderzyło silniej jakoś niż zwykle. Przez cały wieczór niepodobna było przeczytać otrzymanego w darze wierszyka, bo matka i siostry znajdowały się wszędzie, aleto wszędzie, w każdym zakątku domu. Zato w nocy, kiedy wszyscy już spali, Piękna zerwała się z po-