Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/422

Ta strona została uwierzytelniona.

kobieta bez architektonicznego arcydzieła wybudowanego z włosów na głowie, a ot tak sobie, w dwóch po prostu splecionych warkoczach na około czoła — na około czoła, na którem jaśniała godność kapłanki... Kto to taki ta kobieta z jasnem czołem, gorącem okiem, wdzięcznie uśmiechnionemi usty? To ona, ona sama, młoda Salusia przezwana Piękną, królowa schludnej chatki... Ale oto drzwi chatki otwierają się, wchodzi przez nie mężczyzna strudzony pracą męzkiego zawodu. Kto to taki? patrzcie! wszakto Sylwester, ten młody człowiek z ciemnemi dobremi oczami, który młodej Saluni przez całe dwa lata przepisywał wiersze na różnobarwnych kartkach... Teraz jest on jej mężem... Kobieta stojąca przy ognisku zrywa się jak ptak i biegnie ku niemu... otwiera białe ramiona... głos jej witający dzwięczy mu w uchu radością... jest ona jego nagrodą, jest ona kapłanką, aniołem białym niosącym serce jego w poświęconych dłoniach... Tłumem cisnęły się marzenia do głowy Pięknej. Ukryła twarz w dłoniach, śmiała się przez łzy do obrazu przyniesionego jej w darze przez wielką mistrzynię jej... poezję...
Siostry jej tańczyły kędyś na wieczorze u znajomych, brat obywatela z dwoma garbami na nosie, nachmurzony nieobecnością jej, markotnie myślał o niepowodzeniu jakiego doświadczał pomimo swych chat trzydziestu i dwóch tysięcy rubli dochodu; a