Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/425

Ta strona została uwierzytelniona.

bornie rozwiązanie matematycznej zagadki: jakim sposobem, na jak najmniejszej przestrzeni zmieścić się może jak największa ilość ludzi? Piętnastu mężczyzn i cztery kobiety poruszają się tam jedni około drugich, jak pszczoły w ulu; gwarzą, a nawet istne dziwy! tańczą! Jakiś młody człowiek siedzi przy fortepjanie, i z zawziętością świadczącą dobrze o energji jego charakteru, wybija na klawiszach kadryle i polki. Bawialny pokoik, dla rozszerzenia przestrzeni, wyprzątnięty ze wszystkich sprzętów, aleto ze wszystkich; zato kuchnia zapełniona aż pod sufit wyniesionemi komodami i szafami. Nawet biurko p. Walerego wespół z szanowną jego teką, zamkniętą jednak hermetycznie w szufladzie, sterczy czterema nogami do góry wywróconemi po nad płytą kuchenną, na której sługa odświętnie ubrana smaży jakieś mięsiwo, i w takt dochodzących aż tam dźwięków polki, wybija miotełką białą jak śnieg piankę do jakichś naleśników.
W bawialnym pokoju pozostała tylko, na użytek niemłodej damy, która na prośbę Monilki przyprowadziła trzy swoje córki, stara kanapa. Nie młoda dama siedzi na niej w czepku z żółtemi wstęgami, i z widocznem zamiłowaniem trudni się obieraniem jabłek, które pochłania jedno po drugiem; lecz z wysoka, żółta poręcz kanapy wznosi się po za jej plecami, i zdaje się spoglądać na tłum ruchli-