światłem lampy widniała rumiana, pulchna twarz p. naczelnika stołu w towarzystwie trzech innych twarzy, które z uśmiechem zadowolenia spoglądały na trzymane w rękach, ułożone z asów, dysek, dam i waletów wachlarze. Do grających w preferansa należał także urzędnik z fluksją, który zdjął z twarzy chustkę, lecz czterem córkom swym nic wcale nie powiedział o mającej nastąpić zabawie. Kazimierz, Sylwester, Józef, Ignacy tańczyli na zabój z pannami ubranemi w pstre wełniane sukienki; tańczył także młodziutki kancelista, który dnia tego przysłużył się p. Waleremu krzesłem i kałamarzem — ale wiodło mu się nie bardzo szczęśliwie, bo z powodu ciągłych rumieńców i spuszczonych oczu, następywał ustawicznie panom na nogi, pannom na suknie.
Monilka tańczyła wiele, ale krzątała się około przyjęcia gości jeszcze więcej. Krzątała się ona jeszcze na kilka godzin przed przybyciem gości, a i to bardzo nawet gorliwie i kłopotliwie — bo w maluchnem jej gospodarstwie brakowało wszystkiego, aleto wszystkiego, począwszy od szklanek, łyżek, łyżeczek, nożów, widelców i talerzy, które trzeba było pożyczyć od znajomych i sąsiadów — aż do cukru, herbaty, ciastek, mięsa, mąki i jaj, które trzeba było skupić po różnych sklepach miasta. Na szczęście, Kazimierz i Sylwester pomogli
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/427
Ta strona została uwierzytelniona.