jej. Poszli na miasto, i wrócili w parę godzin przynosząc wszystko czego było potrzeba. Sylwester otrzymał za to bardzo serdeczne podziękowanie, a Kazimierz miał oddane sobie na wyłączną własność dwie drobne ciepłe rączki, które pozwolono mu przez dwie minuty przynajmniej ściskać i całować. Rączki te bardzo ładnie wyglądały w rękawach zawiniętych po łokieć; a kiedy wzięły się z zapałem do przecierania szklanek i talerzy, do rąbania cukru i układania na talerzach ciastek i jabłek, wyglądały tak ponętnie i tak jakoś krzątały się zwinnie a pracowicie, że niewiadomo jakim sposobem w samym najgorętszym przebiegu roboty znalazły się znowu w dłoniach Kazimierza, który tym razem bez pozwolenia już i zupełnie samowolnie trzymał je w posiadaniu swem całe pięć minut.
Sylwester tymczasem porządkował, wynosił i przestawiał sprzęty, a za każdym razem gdy wchodził do kuchenki, kędy znajdowała się Monilka, markotnie jakoś spoglądał na nią i mówił:
— Nie pojmuję doprawdy, dla czego pani nie zaprosiłaś dziś panny Salomei! Otóżto przyjaźń kobiet! — Ależ mój Boże! — wołała Monilka, — dziesięć razy powtórzyłam już panu że Salunia zaproszona dziś z siostrami na wieczór do M. Nie przyszłaby z pewnością. — Sylwester odchodził, ale
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/428
Ta strona została uwierzytelniona.