Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/437

Ta strona została uwierzytelniona.

Marengo... Gdybyś pani zblizka popatrzyła na tę fizjonomję, tobyś zobaczyła, że patrzy z niej prawdziwy cesarz... — Milczał chwilkę nie wiedząc co dalej mówić! Potem zaczął znowu. — Obrazy te przyniosła mi w dom nieboszczka moja Monika dla tego szanuję je jak oka w głowie, bo to pani dobrodziejko, pamiątka po najlepszej kobiecie, jaka kiedy żyła pod słońcem... Ale co to wszystko znaczy!... tu chrząknął i wyprostował się sztywniej, podciągając w górę wysoki kołnierz — co to wszystko znaczy w porównaniu z temi obrazami o jakich opowiadała mi nieboszczka moja matka!... W pałacu Rorenstaubów, to pani dobrodziejko było obrazów tysiąc i pięć... tysiąc i pięć jak jeden... Pamiętam szczególniej o jednym, o którym opowiadała nieboszczka matka... Byłato pani dobrodziejko, Esmeralda z kozą... Pani dobrodziejka zapewne wie kto to taki była ta Esmeralda...
— Nie przypominam sobie, — z roztargnieniem wymówiła dama.
— Byłato pani dobrodziejko, królowa cygańska...
— Cygańska! — zawołała sąsiadka, w umyśle której cyganie, dziady brodate i rozbójnicy, mieszali się w jeden nigdy nierozwikłany chaos.
— Cygańska! — powtórzył p. Walery z powagą, — bo trzeba pani dobrodziejce wiedzieć, że kiedyś było na świecie wielkie państwo cygańskie... Owoż