— Wiesz co? niech mię djabli wezmą jeśli nie masz brylantowego serca! Ale czy uważasz — mówił dalej schylając się o ucha Kazimierza, — czy uważasz kochany Kaziu, jak to koło mojej fortuny toczy się prędko tam, kędy ja pchałem je zawsze... Trzydzieści lat służę, a nigdy koledzy nie szanowali mię jak teraz. Otrzymałem awans i wydaję wieczór... słyszaneż to rzeczy!... u mnie wieczór, u mnie... czy ty w tem nic nie widzisz Kaziu.
— Widzę — odparł młody człowiek, — że ludzie oddali ci nakoniec sprawiedliwość i przekonali się że jesteś człowiekiem uczciwym, pracowitym, a do tego jeszcze masz najpiękniejszą i najmilszą pod słońcem córkę.
— Ho, ho! — mówił p. Walery z tajemniczą miną podnosząc w górę wskazujący palec; nie to jest, nie to co mówisz naczelniku! Chwała Bogu nie od dzisiejszego dnia stałem się uczciwym i pracowitym, a Monilka zawsze była piękną i miłą... To co innego... to wcale co innego.... ci ludzie coś wiedzą, przewidują, przeczuwają... oni chcą, abym ich kiedyś zaprosił do mego kryształowego pałacu, i pokazał im moje tysiąc pięć obrazów i tę złotą kołyskę... Tak, tak!... A czy uważasz że pan Rodryg Suszyc nie przyszedł? W tem także coś jest! Nie chce wydać się że jest narzędziem czyjemś... już ja wiem czyjem...
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/439
Ta strona została uwierzytelniona.