Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/45

Ta strona została uwierzytelniona.

Umilkł, bo głos ustał mu w gardle. Patrzył na milczącą kobietę, która wzroku nie odrywała od ziemi, oczami gorejącemi i mglącemi się na przemian. W tej walce jednak, która toczyła się w piersi jego pomiędzy poczuwaną miłością i obrażoną dumą, pierwsza przemogła.
— Ewo! — wymówił po chwili milczenia — Ewo moja! — i chciał ku niej przystąpić, ale zatrzymał się jak wryty, bo niezapominajkowe oczy kobiety podniosły się na niego, i wydały mu się podobne do kryształu zimnego, błękitną napojonego barwą.
— Panie! — zaczęła głosem silniejszym niż wprzódy, który jednak drżał trochę zrazu, — powinieneś pan wiedzieć, dla czego przyjmuję cię w ten sposób. Pomiędzy nami wszystko powinno być skończonem. Vous m’aves mortellement offensé, monsieur.
Ta kobieta kłamała widocznie, i mówiła o obrazie, której nie czuła. To też zmieszanie, na wzór upartego sumienia, które odepchnięte wraz powraca, ogarnęło ją znowu i zamknęło jej usta, które zadrżały i nic już więcej powiedzieć nie mogły.
— Ja obraziłem cię Ewo! czem? jak? — wymówił Anatol z wyrazem głębokiego i zupełnie szczerego zdziwienia. — Powiedz mi pani com uczynił, a może wytłómaczyć się zdołam?
Kobieta z wyraźnem wysileniem podniosła powieki, spojrzenie jej jednak niespokojne i zmącone