otworzył bogaty swój zielnik, i wywikławszy ze sznurkowatych gałązek polnego powoju parę niepospolitych okazów roślin, umieścił je na właściwem dla nich miejscu. Kiedy to czynił, ręce jego tak miękko jakoś i ostrożnie poruszały się około delikatnych łodyżek i przezroczystych tkanek liściowych, jak ręce matki troskliwie układającej do snu ulubione swe dzieci. Pozostała reszta obfitego zbioru nie kwalifikowała się do zielnika, nie w celach też naukowych zebrał ją był hrabia... Na biurze jego pomiędzy globusem a mosiężnym przenośnikiem służącym do wymierzania kątów geometrycznych, stał wazon porcelanowy napełniony wodą.
Hrabia ze skupioną uwagą botanika i smakiem artysty wszędzie szukającego piękna, w wielki, symetryczny bukiet ułożył zielone trawy, pąsowe amaranty i liljowe kampanule, poczem troskliwie i uważnie umieścił je w porcelanowym wazonie. Wazonów zresztą takich w pokoju znajdowało się kilka, a w każdym z nich barwiły się i woniały pęki roślin — zdobycze uprzednich przechadzek hrabiego. To połączenie kwiatów i ksiąg, poezji i nauki, wymownie opowiadało o człowieku zamieszkującym tę poważną, lecz zarazem dziwną jakąś świeżością, niemal dziewiczością ducha napiętnowaną komnatę.
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/451
Ta strona została uwierzytelniona.