powiedziała nic, i tylko głową uczyniła gest rozpieszczonego dziecka, które upiera się przy swojem. Anatol mówił dalej:
— Pisywałem do ciebie ze stolicy, tak jak to czyniłem od czasu gdy zostałaś wolną, i pozwoliłaś mi spodziewać się, że kiedyś będę tak szczęśliwy, iż posiędę rękę twoją i serce. Listy do ciebie wysyłałem w tych odstępach czasu, jakie sama naznaczyłaś, a nie były one nigdy zbyt częste dla mnie, który myślałem o tobie ciągle. Niewiem jak listy te wydać się mogły komuś, ktoby je czytał z chłodną rozwagą, i dla czego wydały ci się jakby były pisane z musu. Pisałem je zawsze ze wzruszeniem, z miłością, z tęsknotą niewysłowioną do tej chwili, która miała połączyć już nas na zawsze, a o której przyśpieszenie błagałem cię, choć nigdy o nic nie błagam nikogo. Być może iż w gwarze i wirze stolicy, śród natłoku zajęć i interesów jakim się oddawałem, pod palącym wpływem uczucia mego dla ciebie, które w coraz silniejszą rosło namiętność, przestałem być kiedykolwiek panem pióra i myśli moich... Być może, iż zbyt śmiały wyraz jaki wymknął się na papier z kipiącej mej głowy; może myśl jaka niedopowiedziana, z wątkiem przerwanym troską czy nawałem pracy, obraziła wybredny twój umysł. Przebacz mi to Ewo! — mimowolnego przewinienia nie przerabiaj na nieodpuszczalną zbrodnię! Z dro-
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/48
Ta strona została uwierzytelniona.