Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/481

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie czekając odpowiedzi wstała, i usiadła przed fortepjanem.
Po chwili z pod palców jej miękka i cicha popłynęła melodja. Hrabia pozostał na swem miejscu, zdziwiony nieco i zmartwiony nagłym smutkiem i oddaleniem się ukochanej; ale muzyka porwała wkrótce myśl jego na dno głębokich nurtów. Pogrążony w zadumie, patrzył na śliczną postać kobiecą, której odkryte ramiona bielą alabastru świeciły z za powodzi złocistych uplotów, a dziwnie regularne, jakby dłutem mistrza z kararyjskiego marmuru wyrzeźbione rysy, łagodnie występowały z półcienia, jakie rzucała na nie wielka, zielona gałąź zwieszająca się ze szczytu oleandrowego drzewa.
Hrabia, jak każdy człowiek z naturą wrażliwą, lubował się w muzyce; piękność Ewy splatała się harmonijnie z tonami rozlewającej się po komnacie melodji. Uczony marzyciel, który dnia tego jeszcze studjował pilnie naukę Epikura, myślał, że zacna miłość dla cudnie pięknej kobiety, złączona z wysokiem użyciem jakiego udziela sztuka, stanowią rozkosz trwałą, z której godzi się stały stan życia wytworzyć. I myśląc tak, czuł się szczęśliwym, i czuł się prawym w szczęściu jakiego używał.
Czemuż nie dano mu było wtedy zajrzeć w myśl tej kobiety na którą patrzył? Byłby przerażonym, a zarazem i zbawionym; otrzymałby uderze-