Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/485

Ta strona została uwierzytelniona.

już raz sił swych na tem samem polu? alboż nie była już przez długich lat kilka żoną niekochanego przez siebie człowieka, i czyliż nie potrafiła mimo buntów i żalów serca, pozostać mu aż do końca wierną, uległą, i imię jego szanującą? Tak; kobieta ta zdolną była do cnót, których podstawą był w niej bezwiedny wstręt do występku; w naturze jej były dobre instynkta, ale tak owinięte puchem i spowite atłasowemi zwojami, że szerszy ich rozwój stał się niemożebnym. Wiarołomstwo żony wydawało się Ewie potwornością, której nigdy popełnićby nie mogła; ale pojęcia jej zbyt były przyćmione narkotyczną wonią perfum, a sumienie zbyt mały ogarniało horyzont moralnych kalectw i ujemności, aby zrozumieć mogła, jakiej doniosłości występkiem jest sfałszowanie własnego serca, przeniewierzanie się temu, co się raz ukochało. „Cierpię, — mówiła do siebie nieraz śród ciszy bezsennych nocy — ale na tem i koniec; nie uczyniłam nic złego, owszem czyniłam dobrze“. A jeśli przy wspomnieniu Anatola, dobroć i litość niewieścia odezwały się w niej z wyrzutem, tłumiła głos ich wołając do siebie: „on mię nie kochał“.
Być może iż dumne przyrzeczenie wierności i uległości wychodzące z ust narzeczonej, zimno jakoś zadźwięczało w uszach hrabiego; być może iż marzyciel, który oprócz marzycielstwa posiadał jeszcze w umyśle swym wielkie bogactwo wiedzy i