dre a kochające oblicze wymalowanej na portrecie niemłodej pani. Na całym świecie zapewne nie było tak szczęśliwego człowieka jak był nim hrabia w chwili, gdy otworzywszy okna poglądał z jednej strony na swą spokojną, napełnioną drogiemi mu przedmiotami, woniejącą od ziół i kwiatów polnych komnatę; z drugiej zapuszczał spojrzenie w przezroczysty mrok wiosennego wieczoru, osypany gwiazdami w górze, w dole bielejący mgłą i posrebrzony kroplistą rosą. Do ucha jego dochodził z głębi pokoju łagodny i jednostajny odgłos starego zegara, a z zewsząd powiewy wiatru sunące po trawach, i oddalony śpiew słowika gnieżdżącego się w szarzejącym w oddali ogrodzie Ewy. Hrabia należał do tych rzadkich ludzi, dla których doznawane wciąż rozkosze nie starzeją się nigdy; którzy z pięknością świata i dobrodziejstwami losu nigdy nie oswajają się do tego stopnia, aby utracić mogli ich poczucie. Od lat dziecięcych otoczony spokojem i dobrobytem, znajdował on wiecznie w sercu swem nowe tony dziękczynień i radości; od lat najmłodszych uwielbiając naturę, i ucząc się praw żywotem jej rządzących, ani na chwilę nie utracił zmysłu uwielbiania jej i podziwiania. Każda chwila ciszy i samotności budziła w człowieku tym nowy hymn dziękczynienia, i zdawała się odnawiać dlań nigdy nie wyczerpujące się źródło użycia. Byłato jedna z tych dusz
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/491
Ta strona została uwierzytelniona.