Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/497

Ta strona została uwierzytelniona.

w bramie Krzysztof, i pełnym przywiązania wzrokiem ścigał cień hrabiego, przesuwający się z nadzwyczajną szybkością pomiędzy drzewami otaczającemi drogę.
Stary sługa wiedział dobrze i z niejednokrotnego doświadczenia, że gdy szło o przyniesienie pomocy bliźniemu, pan jego nie czekał aż mu stangret założy dzielne konie do miękkiego powozu. Jemu i na myśl nigdy nie przyszło, że widok hrabiego, miljonowego pana, biegnącego pieszo śród nocy z jednym rękawem paltota wiszącym luźnie, mógłby komukolwiek wydać się dziwnym i nieprzyzwoitym. „Potrzebujecie mię, a więc jestem” — oto była we wszelkich podobnych wypadkach dewiza hrabiego, a stangret i powóz nie miały z nią nic wspólnego.