Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/50

Ta strona została uwierzytelniona.

jednak skończyło sie wszystko. Miesiąc cały przesiedziałem przy śmiertelnem łożu ojca. Mógłżem go odstąpić? Powiedz Ewo, ty, co sama byłaś dla matki twej tak dobrą i wylaną córką, że dobroć ta twoja wznieciła we mnie pierwszą iskrę miłości dla ciebie, — powiedz, czy powinienem był odejść od śmiertelnego łoża ojca, dla własnej uciechy porzucić wezgłowie, na którem spoczywała siwa głowa człowieka, ostatnią miłością i troską, ostatnim wyrzutem i niepokojem tchnącego dla mnie?... O! Ewo! Ewo! — gdybyś wiedziała wszystko com przebył i przecierpiał w tych dniach posępnych i nocach ponurych, w których głos ojca zamierający w schorzałej piersi, błagał mię o przebaczenie za utratę wielkiej pradziadowskiej spuścizny, za to, że napoiwszy mą głowę najdumniejszemi nadziejami, rzuciwszy mię w burzliwy odmęt świetnych lecz zwodniczych żywiołów, pozostawiał mię odartym z mienia, nakształt żebraka nieposiadającego nic, oprócz złoconych łachmanów jakiemi niby na pośmiewisko długo przyodziewano jego członki, aby po opadnięciu ich tem boleśniej uczuł swoją nagość... Jam nie myślał mu przebaczać, bom ani na chwilę nie uczuł gniewu; ale wtedy gdy jęki konającego rozległy się w koło mnie, i żalem przeszywały me serce; gdy przyszłość moja, którą roiłem tak świetną, ukazywała mi się niepewna jak widmo wyśnione, ciernista jak ubóstwo, — jam my-