Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/52

Ta strona została uwierzytelniona.

Ewa milczała, a rysy jej powleczone bladością i zesztywniałe, nie wyrażały nic; tylko drobna ręka konwulsyjnym ruchem mięła fałdę jedwabnej sukni, a białe ząbki przygryzały pobladłą wargę, tak, że aż wystąpiła na nią purpurowa kropelka krwi. W kobiecie tej widocznie odbywała się walka.
— Ewo! — wyrzekł Anatol, i sięgnął po jej rękę. Ale ona uczyniła żywe poruszenie, i krzyżując ramiona na piersi, zawołała:
— Panie! pomiędzy nami wszystko skończone być powinno!
Młody mężczyzna porwał się z miejsca, i obie ręce jego utonęły na chwilę w kruczych jego kędziorach.
— To okropne! — zawołał. Wszystko skończone! wszystko zerwane! Dla czego? czy przestałaś mię kochać? Nie, tysiąc razy nie! — a więc dla czegoż?
Nagle ramiona Anatola opadły, jakby się na nie zwaliło niewidzialne jakieś brzemię; wszystkie fibry jego twarzy zadrgały, oczy posępną strzeliły błyskawicą.
— Dla czego? — powtórzył głosem nabrzmiałym grozą, — czyliżby dla tego, że utraciłem majątek? żem został ubogim?
Na dźwięk tych wyrazów, Ewa zadrżała całem ciałem, i z poruszeniem przestraszonego dziecka, zasunęła się w najgłębszy zakąt sofy. Zarazem