Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/527

Ta strona została uwierzytelniona.

nie znać dróg wskazywanych we wszelkich podobnych wypadkach nieubłaganą literą prawa. Wiedział on dobrze, iż przeciw materlajnym poszlakom prowadzącym do wykrycia popełnionego występku, walczyć nie może niczyje, choćby najgorętsze, lecz gołe słowo, ani samo nawet moralne przeświadczenie sędziów. Tu zresztą niewinność oskarżonych o której był przekonanym, w połączeniu z materjalnym, niezbitym świadczącym przeciwko nim faktem, własnemu jego umysłowi przedstawiała dziwną, nierozwikłaną zagadkę. Jakże mógł wymagać od luludzi prawa, aby odwołali straszny swój wyrok, wtedy gdy sam nie był w stanie rzucić najmniejszego światła w głębię zagadkowego faktu? Pomimo próśb, usiłowań, licznych stosunków i powszechnego głębokiego szacunku jakiego używał, nie zdołał nawet uzyskać dla siebie pozwolenia do osobistego widzenia się z uwięzionymi. — Panie hrabio, — na wyrażoną przezeń prośbę odpowiedział mu miejscowy naczelnik władzy wykonawczej — z przykrością przychodzi mi przypomnieć panu, że imię pańskie zostało także wplątane w tę sprawę...
Pomimo wrodzonej sobie prostoty i łagodności, hrabia uczuł się do głębi obrażonym. Zawrzała w nim duma uczciwego człowieka, i spadkobiercy słynnego w dziejach, nieskazitelnego imienia.
— Panie! — zawołał z iskrą w oku, czyliż ja także uledz mam brudnemu podejrzeniu?