gruba, błyszcząca łza, długo snać ukrywana pod powieką, stoczyła się po złotej rzęsie, i spadła pomiędzy atłasowe fałdy stanika. Anatol widział drżenie kobiety, i pobladł bardzo; oznajmiało mu ono, że to co przypuszczał, było prawdą. Ale dojrzał on także łzę tej którą kochał, i pociągany nieprzezwyciężoną siłą namiętności, lub ostatnim promieniem nadziei jaki błysnął przed nim w tej kryształowej kropli, raz jeszcze przybliżył się do kobiety, której twarz zesztywniała wciąż była milczącą, ale której drżenie i łza przemawiały wyraźnie.
Usiadł i pochylił się ku niej tak, że spojrzenie jej umknąć niemogło szukającym go jego oczom.
— Ewo! — mówił, — powiedz że to nie prawda! powiedz żeś nie myślała nawet o tem! Wyrzucaj mi żem cię niesłusznie posądził? Skarć mię srogo, odepchnij mię od siebie, ale powiedz, że to nie prawda!
W głosie jego był zrazu gwałt kilku pomieszanych z sobą uczuć: proźby namiętnej, głuchego gniewu i trwogi; ale z oczu Ewy druga łza popłynęła, a na jej widok rzewne uczucie ogarnęło znowu młodego mężczyznę.
— Nie, to być nie może! jam się omylił okropnie! — mówił wpatrując się w nią rozkochanym wzrokiem, — nieprawdaż Ewo, że ty daleką byłaś od takiej myśli i od takich uczuć? I któż lepiej
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/53
Ta strona została uwierzytelniona.