dokumenty i odbierały pieniądze z banku, inne wykonały wysłanie z biura kopji bez której pieniądze wydane być nie mogły. Co do ostatnich, najsilniejsze podejrzenie padało na dwóch uwięzionych urzędników, podejrzenie zamieniające się w pewność z powodu uporu z jakim odmawiali oni wszelkiego wyznania, zkądby im przyszedł fałszywy dokument, składając się jeden niepamięcią, drugi niewiadomością. Ale twórcy dokumentów nikt domyśleć się nawet nie mógł, i o człowieku który pod imieniem hr. Horskiego otrzymał z banku znaczną summę pół miljona złotych, nie posiadano najlżejszej wiadomości.
Daremnie urzędnicy bankowi wysilali swą pamięć na przypomnienie sobie powierzchowności jego lub jakichkolwiek szczególnych cech, któreby go odznaczały; tyle osób przesuwało się codziennie przed ich oczami, z tyloma ludźmi mieli do czynienia, że przypomnienie to było im najzupełniej niepodobnem. Wprawdzie jeden, z najniżej w hierarchji urzędowej stojących urzędników ośmielił się szepnąć, iż pamięta dobrze powierzchowność mniemanego hr. Horskiego; że przypatrywał się mu nawet bardzo uważnie, bo go uderzyła męzka piękność jego postaci, krucze i gęste jak las włosy, energiczna twarz o bardzo regularnych rysach, pąsowa warga dumnie odgięta, i czarne oczy, których powierzchnia była zimna i nic nie mówiąca,
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/533
Ta strona została uwierzytelniona.