Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/547

Ta strona została uwierzytelniona.

i dziwiła się bardzo ujrzawszy tam ojca swego stojącego przy oknie, z twarzą zwróconą ku szybom widnym i szerokim, lecz które od czasu gdy patrzyła na nie pani Honorata, wyglądały jakby zmarznięte i lekką warstewką lodu przyćmione. Piękna od kilkunastu już dni niewidziała ojca, rzadko bardzo bowiem ukazywał się on pośród rodziny, przesiadując wciąż, a nawet jadając w swoim pokoju, przedzielonym od reszty mieszkania obszerną sienią i długim korytarzem. Zdawało się, że człowieka tego ogarnęła namiętna żądza samotności — to też Piękna zdziwiła się nieco ujrzawszy go w tym salonie, w którym widywała tylko matkę, siostry i odwiedzających je gości. Młoda dziewczyna zdawała się nie tylko zadziwioną, ale nawet jakby wzruszoną; a ponieważ nikogo więcej nie było w pokoju, zatrzymała się o kilka kroków od ojca, i przez chwilę wlepiła oczy w blady jego profil ostrym zarysem odbijający od pąsowego tła firanki. Postąpiła dalej zwolna i jakby ostrożnie; na ustach jej wisiał nieśmiały uśmiech, oczy na których znać było łzy niedawno wylane, mgliły się na nowo.
— Mój ojcze! — wymówiła zniżonym głosem. Suszyc obudził się z zamyślenia i zwolna odwrócił głowę. Oczy jego błyszczały w tej chwili przykrem jakiemś światłem, na zaciśniętych ustach nie było zwyczajnego im uśmiechu. Twarz ta surowa i tajemnym jakimś bolem czy gniewem zbrużdżona