Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/548

Ta strona została uwierzytelniona.

i rozogniona, dziwną jakąś grozą i lękliwością przejęła młodą dziewczynę. Stała nieporuszona, powieki jej i splecione przed chwilą dłonie, w dół opadły. Suszyc patrzył na córkę wzrokiem, w którym zdziwienie łączyło się z niezadowoleniem.
— Czegoż chcesz? — wymówił sucho, i skrzyżował ręce na piersi, jak zwykł był czynić zawsze, gdy otaczały go proszące głosy i dłonie członków jego rodziny. Piękna podniosła oczy, a światło ich drżące trochę, lecz czyste i jasne, upadło wprost na twarz Suszyca, i parę zmarszczek spędziło z jego czoła. — Czegóż chcesz? — powtórzył łagodniej trochę, — czy potrzebujesz czego?
W rodzinie tej było snać zwyczajem, że dzieci wtedy tylko przemawiały do ojca, gdy zapotrzebowały od niego środków pieniężnych dla zadowolenia swych potrzeb lub kaprysów. Ale Piękna dosłyszała złagodzony ton, który zabrzmiał w głosie jej ojca, dostrzegła lekkie rozmarszczenie się jego czoła. — Mój ojcze, — rzekła bardziej jeszcze zbliżając się i stając tuż przy nim — chciałam pomówić z tobą o rzeczy bardzo ważnej.
Głos młodej dziewczyny był tak łagodny, a młode jej rysy tak niezwykłą oblekły się powagą, że Suszyc wpatrzył się w nią ze szczególną bacznością.
— Co to jest? — wymówił po chwili — czego płakałaś? Mój Boże! dodał wzruszając ramionami, — mia-