Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/550

Ta strona została uwierzytelniona.

pomyślałam o moich włosach, o których od pewnego czasu nigdy nie myślę. Chciałam ci tylko powiedzieć, że mam wielkie zmartwienie.
— I jakież to może być to wielkie zmartwienie? — z uśmiechem na ustach, lecz niecierpliwością w głosie rzekł Suszyc; — czy tańce spodziewane omyliły? czy podarła się pelerynka? czy może ulubiony piesek zachorował? Ale prawda, żadna z was pieska nawet ulubionego nie miała nigdy!
W oczach młodej dziewczyny stanęły łzy. — Ojcze, — rzekła z lekką wymówką, — mówisz do mnie jak do małego dziecka.
Ojciec popatrzył na nią dziwnie. — No i cóż tam za zmartwienie? mów! — wyrzekł łagodniej.
— To długa historja, mój ojcze, ale muszę ci ją powiedzieć... Kiedy chodziłam na pensję, miałam koleżankę z którą byłam w wielkiej, wielkiej przyjaźni. Potem widywałyśmy się często... o, gdybyś wiedział mój ojcze, jakato dobra i śliczna ta moja przyjaciołka! Żartami nazywałyśmy ją zawsze księżniczką Monilką, gdyż ojciec jej wyobraża sobie, iż pochodzi z jakiejś książęcej familji...
Tu piękna urwała nagle, gdyż spostrzegła że ojciec jej pobladł trochę, a ręka jego niedbale zwieszona około ramy okna, widocznie zadrżała.
— I cóż ta księżniczka, ta twoja przyjaciołka? rzucił po chwili pytanie tonem, który napróżno silił się na zwykłe mu, obojętne dzwięki.