Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/577

Ta strona została uwierzytelniona.

— A jednak, — szepnął drgającemi wargami, — ja panią kocham!
Na dźwięk ostatniego wyrazu Monilka zadrżała; jakiś promień gorący przerznął zapadłe jej źrenice, i szkarłatnym rumieńcem przepłynął po marmurowem, bladem czole.
— O nie mów pan tak! — zawołała, — nie wymawiaj tego wyrazu! on mi przypomina tyle....
Twarz Rodryga rozjaśniła się; w zmianie jaka zaszła w głosie zrozpaczonej dziewczyny, posłyszał on przepowiednie zmian innych. Postępowali dalej obok siebie, a gdy nakoniec doszli do bramy domostwa, do którego wejść miała Monilka, Rodryg ujął jej rękę, i choć dłoń dziewczyny sztywna i zimna z pośpiechem wysunęła się z jego dłoni, ogarnął ją przez chwilę namiętnym uściskiem, a potem szparkim i jak zazwyczaj żadnego szelestu nie wydającym krokiem, podążył w kierunku Błotnistej ulicy. Tam bowiem znajdowało się dotąd mieszkanie Rodryga, chociaż rodzina jego zamieszkiwała już we wcale innem, weselszem i pokaźniejszem miejscu. Od kilku już miesięcy porzucił on wspólne ze swą rodziną życie, i jak mniemano ogólnie, otrzy-