Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/582

Ta strona została uwierzytelniona.

niezmącona miłość, niezdradzona wiara i nieograniczona wdzięczność. Dla mnie, serce i umysł matki były źródłem, z którego wypłynął cały mój byt moralny, czarodziejską przędzą, z której wysnuło się pasmo mego wewnętrznego życia. Taką była ta kobieta, na której oblicze patrzysz w tej chwili Ewo; w starożytnych progach w jakie powiodę cię wkrótce, ty będziesz jej następczynią. Pomiędzy nią a tobą nie było tam nikogo, a ja z nieskończoną rozkoszą i niezłomną wiarą myślę, że życie ukochanej kobiety, którą obrałem sobie za małżonkę, będzie niejako dalszym ciągiem zgasłego, lecz nieprzerwanego w swych skutkach życia mej matki.
Gdy hrabia tak mówił, ciemne rumieńce okryły bladą dotychczas twarz Ewy; oczy jej oschły nagle z łez, ale napełniły się zato wyrazem nieledwie przerażenia. Wzniosłe rysy na które patrzyła, i objaśniające je niejako wyrazy hrabiego, obudziły w niej poczucie wstydu i przestrachu. Sumienie jej, które nigdy nie milkło całkiem, z okropną siłą postawiło przed nią obraz jej własnej małości i winy. Kiedy hrabia mówił o męztwie swej matki wśród klęsk i ubóstwa, i o wytrwaniu z jakiem dochowała wiary i miłości ojcu jego dotkniętemu niedolą, ona oko w oko spotkała się ze strasznem, upokarzającem przypomnieniem chwili, w której niby zbieg tchórzliwy cofnęła się przed ukochanym, dla