Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/583

Ta strona została uwierzytelniona.

tego że nie mógł przynieść jej w darze świetności i pieszczot życia. Może poraz pierwszy pojęła w zupełności znaczenie postępku swego, i w myśli swej nazwała go po imieniu — a imię to było: „sprzedanie się, haniebne sprzedanie się za woniejące salony i atłasowe wezgłowia, za prawo próżnowania i bezpiecznego patrzenia w jutro.“ Ostatnie wyrazy hrabiego spotęgowały jeszcze wstyd i przerażenie Ewy. Nieograniczona ufność jaką pokładał w niej ten mędrzec naiwny i wierzący jak dziecię, postawiła przed jej oczy drugą winę jej, cięższą może jeszcze niż uprzednia. Ewa nazwała ją znowu po imieniu, a było nią poprostu „oszustwo.“ Czyż bowiem nie oszukała człowieka, którego piękne imię przywłaszczyła sobie przed chwilą? — czyż nie wyzyskała miłości jego dla siebie, i skłonności do wierzenia w dobro i piękno tam nawet gdzie ich nie było? — czyliż na wzór prostego oszusta nie przyjeła z jego rąk czystego złota, w zamian za liczman, o którym pozwalała mu wierzyć że był złotem? I onato, kobieta zaprzedana i oszukująca, miała zostać następczynią tej matrony o srebrnym włosie nad spokojnem a mądrem czołem, o oczach pogodnych jak kryształ a głębokich jak morze, i ustach na których zdawała się kwitnąć cała wspaniałość kochającego i silnego serca kobiety! Nie, byłto ciężar, który jej barki przygniatał nieznośnem brzemieniem wstydu i bojaźni! Biedna