istota ta, mająca w sobie instynkta cnoty, ale nieposiadająca ani odrobiny siły do wprowadzenia ich w stałą zasadę życia, wstydziła się samej siebie i lękała się tej wzniosłej przyszłości, którą ukazywała jej ręka małżonka. Wstyd jednak przemógł nad bojaźnią, i surowy głos sumienia zagłuszył bunty serca. Ewa odwróciła się od portretu i obie ręce podała hrabiemu. Na twarzy jej, jak przed kilkoma tygodniami, malowało się jakieś wewnętrzne postanowienie, które ją uspakajało, i snać podnosiło niejako we własnych oczach.
— Sewerynie — rzekła, — dziękuję ci za miłość twą dla mnie, za wiarę jaką we mnie pokładasz; nie omylę jej, będę ci zawsze żoną wierną i uległą...
Hrabia utonął w niej oczami, w których tkwiło jakieś głębokie, jakby niecierpliwe pytanie.
— Ewo! — zawołał, — Ewo, czyliż nic więcej nie powiesz mi w tej chwili?
Wiedziała ona jakiego wyrazu oczekiwał on od niej, ale daremnie siliła się go wymówić... Malowane oczy niemłodej pani ogarniały ją nawskroś przenikającem wejrzeniem, a usta jej surowym nagle okrążone wyrazem, zdawały się wołać: „Nie oszukuj mego syna!“ — Ewa nie wyrzekła nic, ale wysiłkiem woli potrafiła uśmiechnąć się łagodnie i czule; a gdy tak się uśmiechała, twarz jej nabierała w istocie porywającego wyrazu dobroci i sło-
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/584
Ta strona została uwierzytelniona.