swych znaleźć pole. Szczęście zwykło uśmiechać się do tych, którzy są dość silni, aby je zdobywać. To też i młody cudzoziemiec o którym piszemy, nie uląkłszy się przestrzeni jaką przebyć musiał, aby dotrzeć do miejsca gdzie rozwinąć postanowił swoją działalność, znalazł tu odrazu dzielnego pomocnika i wielce możnego protektora w osobie krewnego swego, którego nazwisko wsławione w świecie naukowym i dyplomatycznym, nie jest obcem nikomu z naszych czytelników. Odbarzony tak szanowną egidą, pan Dembieliński ukazał się w najwybredniejszych kołach tutejszego towarzystwa, zdobywając jednych, wzbudzając zazdrość w sercach innych. Młody, piękny, wysoko wykształcony, władający z godną podziwienia wprawą i doskonałością kilkoma europejskiemi językami, oraz posiadający z natury dar wymowy porywającej, zwrócił na siebie uwagę najwyżej postawionych osób, a piękność i potęga uśmiechnęły się ku niemu z jednaką łaskawością. Zaręczyć możemy czytelnikom naszym, że głoszona od kilku dni wieść o mianowaniu pana Dembielińskiego na jednę z dość zaszczytnych posad w naszem ministerstwie spraw zagranicznych, jest prawdziwą. Co więcej, ośmielamy się przepowiadać, że będzieto dla młodego przybysza krótka tylko stacja, po przebyciu której, z szybkością właściwą wielkim talentom, posunie się on po tej drodze, na której pierwszego kroku
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/587
Ta strona została uwierzytelniona.