zapierania się samego siebie, do zdradzania i deptania prawdy własnego serca.
— Ja nie mogę zostać twoją żoną! powtórzyła pewniejszym głosem; są ku temu przeszkody ważne, niepokonane.
Anatol powstał, ogromne westchnienie wstrząsnęło mu piersią, ale zarazem postać jego wyprostowała się, namiętne rumieńce bez śladu zniknęły z twarzy, gorejące przed chwilą oczy ostygły. Zdawało się, że nagle przebudzonym został z jakiegoś snu głębokiego, i że na widok jawy, cała istota jego uległa przeistoczeniu. Milczał kilka sekund i z dziwnym uśmiechem który mu zawisł na ustach, wpatrywał się w marmurową płytę stolika... Po chwili podniósł ostygłe oczy na stojącą przed nim kobietę, i głosem w którym nie słychać już było najlżejszego drżenia, wymówił.
— A więc nieomyliłem się. Pani odtrącasz mię od siebie dla tego że utraciłem majątek, i to jest jedną z tych przeszkód o których wspomniałaś przed chwilą...
Umilkł na moment; dziwny uśmiech który okrążył mu usta wzmagał się, oczy świeciły zimnym, stalowym połyskiem.
— Drugą przeszkodą — mówił dalej — jest to, że i pani także posiadasz majątek mocno nadwerężony, niedostateczny już dla kobiety wzrosłej śród zbytku...
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/62
Ta strona została uwierzytelniona.