Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/65

Ta strona została uwierzytelniona.

wał z trudem ale dojdę tam kędy dojść chcę... Karjera moja zachwiana ale nie złamana... złamaną jest tylko we mnie jedyna wiara jaką nosiłem w piersi, wiara w istnienie na ziemi istot dobrych i czystych... Mniejsza o to! spojrzałem w oczy jednej więcej gorzkiej lecz pouczającej prawdzie... odtąd należę całkiem do tej rzeczywistości, która każe patrzeć na ziemię a odwracać oczy od nieba... należę także całkiem do zamiarów moich, dążeń, nadziei które będą mi wszystkiem, dla których poświęcę wszystko... Odtąd pani ja będę rozsądnym i nigdy nie powiem kobiecie: „Oddaj mi serce, dam ci za to skarb miłości”! Ale mówić będę" „Przepędź ze mną przyjemną chwilę! ofiaruję ci za to szatę aksamitną, wiele pereł, klejnotów, perfum, i garść złota w dodatku“!
Umilkł, bo z piersi Ewy wydarł się jęk przeciągły. Stała jak posąg nieruchomy, i obiema dłoniami zakrywała twarz płonącą purpurą wstydu, i zalaną kroplistemi łzami.
— Anatolu! Anatolu! — zawołała załamując ręce i wyciągając je przed sobą, — nie mów do mnie tak gorzko! ulituj się nademną! Tyś od lat wielu był przyjacielem moim, tyś mię znał, dla czegóżeś niedosłyszał we mnie tej struny, która głośniejszą jest nad głos mego serca, a która jest trwogą? Tak! powiem ci prawdę! ja lękam się ubóstwa; lękam się walki, lękam się tego czego nie znam, ale