Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/68

Ta strona została uwierzytelniona.

a w nieładzie rozwiane włosy, poruszały się na zgiętej nizko szyi. On stał nieco poza nią, patrzył na twarz jej w części mu tylko widzialną, oczami które wyglądały teraz jak odłamy iskrzącej się stali. Brwi jego podniosły się nieco, głowa odgięta w tył, posiadała wyraz surowy i dumny. Wyciągnął rękę ku nieruchomej kobiecie, i mówił dalej:
— W przyszłości poznasz sama najlepiej, że jesteś kaleką. Zaparłaś się dziś własnego serca, dobrowolnie zerwałaś piękną nitkę, która mogła cię zawieść do wszystkiego co dobre i szlachetne; uczynisz więcej jeszcze, sfałszujesz do ostatka istotę swoją, pójdziesz do ołtarza z człowiekiem, który ci da bogactwo, ale któremu ty nic przynieść w darze nie będziesz mogła, oprócz zimnego uścisku niewolnicy kupionej za jedwab i klejnoty. Będziesz kłamała w każdej chwili swego życia, i w każdej chwili żałującem okiem będziesz ścigała tę nitkę złotą, która raz zerwana, nawiązać się już nigdy nie może. Piękne przymioty twoje odpadną cię jeden po drugim, twarz twoja zwiędnie szybko razem z duszą... I ty także przestaniesz wierzyć, i nie będziesz mogła kochać, bo utracisz wiarę we własne serce; nie będziesz miała szacunku dla siebie, bo pamięć tej chwili, w której zdeptałaś siebie samą, nie opuści cię nigdy. I oto wiesz czem się staniesz? Czy wejdziesz na rozdroże? — nie; czy