Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/70

Ta strona została uwierzytelniona.

Mówiąc to, powolnym ruchem wyciągnął rękę po kapelusz. Kobieta odwróciła się żywo, i postąpiła ku niemu parę kroków, jakby zatrzymać go pragnęła; ale w tej samej chwili stanął w progu czarno ubrany lokaj, i uroczyście wymówił.
— Hrabia Seweryn Horski.
Ewa przez chwilę nie odpowiadała, przeciągnęła potem obie dłonie po swej spłakanej gorejącej twarzy, i szepnęła do siebie:
— Boże mój! cóż mam teraz począć? Przyrzekłam mu, że go dziś przyjmę!
Anatol szept ten usłyszał, i znowu uśmiechnął się dziwnie.
— A więc przyjm go pani — wyrzekł pochylając się nad nią, — łzy oschły już na twej twarzy, i hrabia nie dojrzy, żeś płakała. Co do mnie, odchodzę...
Kończąc te wyrazy postąpił ku drzwiom, lecz Ewa jedną ręką zakrywając oczy, drugą wyciągnęła ku niemu, i gwałtownym choć stłumionym szeptem, zawołała:
— Pozostań pan jeszcze chwilę! pozostań!
Anatol stał przez parę sekund nieruchomo, jakby namyślając się co ma uczynić. Potem postawił kapelusz swój na poblizkiem krześle, i zimno kłaniając się przed kobietą, wymówił:
— Jeżeli pani żądasz odemnie, abym obecnością tu moją złożył dowód panu hrabiemu, że nie mam już najmniejszej pretensji do ręki tej, o której on