Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.

ny uśmiech przebiegł po ustach Dembielińskiego; powstrzymał go jednak prędko.
— Panie hrabio! — rzekł z powagą, — jakkolwiek jesteś skromnym, musisz jednak sam przed sobą wyznać, że znakomite położyłeś zasługi na polu piśmiennictwa i umiejętności.
Hrabia słyszał zwróconą do siebie mowę, tak jak nieraz słyszy ją człowiek w lekkim śnie pogrążony. Przez chwilę jednak nie odpowiadał, bo obudzić się nie mógł. Nakoniec uczynił wysilenie, i wypłynął na powierzchnię tych nurtów, które go chwytały.
— Mówisz pan o moich zasługach — wymówił z trudnością, zwracając swe oczy na Anatola; — jeżeli mam jakiekolwiek, to pochodzą one chyba ztąd, że kocham naukę nadewszystko, a ludzkość więcej jeszcze niż naukę. Miłość dla nauki i miłość dla ludzkości, są to panie dwa wielkie uczucia, które jeśli wstąpią w pierś choćby maluczkiego bardzo człowieka, podniosą poziom jego istoty, i popchną go na drogę nieustannej pracy. Ale jaką będzie ta praca, jakiej wartości i doniosłości będą jej rezultaty, zależy to już od tej dźwigni duchowej człowieka, która nosi nazwę zdolności jego umysłu, a jest w rzeczywistości mniejszym lub większym popędem duszy ku doskonałości, — słabszem lub silniejszem złożonem w niej poczuciem ideału...
Hrabia, który mówił zrazu jąkając się i z trudnością, ożywiał się i zapalał stopniowo; strudzone