— Panie Dembieliński — rzekła, — chciej pan przyjąć drugą filiżankę herbaty. I uprzejmym gestem wskazała lokaja, który w tej chwili stanął przed gościem ze srebrną tacą w ręku. Anatol przyjął podawany mu napój, i zwrócił się znowu ku hrabiemu:
— Pan hrabia, jak słyszałem, posiada u siebie jedno z najdoskonalej urządzonych w kraju naszym obserwatorjów...
Hrabia usłyszał przez sen zwrócone do niego wyrazy, i usiłował obudzić się. Nie dokonał jednak tego od razu.
— Przebacz pan, niesłyszałem coś mówił — wyrzekł odrywając zamglone oczy od pustej przestrzeni.
Anatol powtórzył swe wyrazy.
— Obserwatorjum! tak jest, obserwatorjum — mówił hrabia jąkając się i chwytając za rozwiązane znowu końce swego krawata; — lubię naukę astronomji, panie, lubię tę naukę Galileusza, Kopernika, Herschla... Przestrzenie panie, ogromy wspaniałości...
— Panie hrabio! — ozwała się Ewa, — chciej pan przyjąć filiżankę herbaty. — I uprzejmym gestem ukazała drugiemu z kolei gościowi swemu od kilku już minut stojącego przy nim lokaja z tacą. Hrabia odwrócił się żywo w kierunku wskazywanym ręką młodej kobiety.
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/86
Ta strona została uwierzytelniona.