Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/87

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nauka Galileusza, Kopernika, wspaniała, panie; wielka nauka o przestrzeniach niezbadanych, niezmierzonych ogromach — mówił, i jednocześnie drżącą z pośpiechu ręką zdjął z tacy zamiast filiżanki z herbatą, kryształowy flakon napełniony sokiem.
— Czy pan wiesz cokolwiek o spirytyzmie? — mówił do Anatola.
— Znam cokolwiek tę naukę — odparł Dembieliński, — czytałem nawet o niej trochę i rozmawiałem z gorącymi jej zwolennikami. Sąto wedle mnie marzenia nieposiadające najmniejszej rozumowej zasady.
— Sąto marzenia, powiadasz pan; tak, to prawda... ale marzenia mieszczące w sobie nie jedną wielką prawdę — mówił hrabia nie uważając wcale, że wykwintny lokaj z niezmąconą powagą poprawiał błąd wynikający z jego roztargnienia i postawił przed nim zamiast flakonu z sokiem filiżankę z herbatą. — Nie należy — ciągnął, — zbyt śmiało zaprzeczać ludziom, którzy rozwiązania wielkich zagadek szukają wysoko i daleko...
— Czy nie dogodniej byłoby i rozsądniej, aby szukali go około siebie, na ziemi? — zarzucił Dembieliński.
— Na ziemi? — powtórzył hrabia, — tak, na ziemi także są zagadnienia, w których tajemnicze głębie, mądre i baczne oko swe zapuszcza nauka.