zbliska, kto wie? czy nie zaśmielibyśmy się serdecznie z własnego oczarowania, któreby nas opuściło. Co do mnie, lubię wszystko co umieszczone wysoko, co z góry panuje nad światem; dla tego pojmuję w zupełności zamiłowanie pana hrabiego w astronomji. My profani, borykający się z dotykalnemi a często trudnemi sprawami tego świata, dostrzegamy także punkta wysokie, ku którym dążymy; a kto z nas posiada wiele woli a mało złudzeń, ten przebiegnie drabinę i stanie tam kędy świeci ulubiona przezeń planeta. Żegnam państwa!...
Wraz z ostatnim wyrazem skłonił się ze swobodą prawdziwego światowca, i z uśmiechem człowieka któremu nic nie dolega, opuścił salon. Hrabia ścigał go aż do drzwi zamyślonym wzrokiem.
— Pani! — rzekł zwracając się do Ewy, — człowiek ten posiada ogromną wolę i niepospolity rozum, ale niema żadnej wiary; dla tego też przebiegnie on tę drabinę o jakiej mówił, ale u szczytu jej stanie smutny i zniechęcony, a kto wie? może nawet występny.
Ewa nie odrzekła nic, i zwolna opuściła się na sofę; z miejsca na jakiem siedziała, widać było długą perspektywę pokojów, przez które Dembieliński przechodził z podniesioną głową i równym krokiem. U drzwi przedpokoju zatrzymał się nagle.
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/91
Ta strona została uwierzytelniona.