niech mi pani daruje, ale myślę... — Zatrzymała się i czarnemi przenikliwemi oczami badała twarz swej pani. Ewa zwolna podniosła spuszczone powieki, a oczy jej strudzone i mgliste, zatrzymały się na odbitej w źwierciadle twarzy garderobianej.
— Cóż myślisz? — zapytała złamanym, łagodnym głosem.
— Myślę — ośmielona tem pytaniem kończyła Aloiza, — że pani zostanie wkrótce panią hrabiną...
— Zostanę hrabiną! — tym samym co wprzódy głosem powtórzyła Ewa. Na ustach jej ukazał się dziwny jakiś uśmiech, ale zarazem po złotej rzęsie stoczyła się gruba łza, i upadła pomiędzy zwoje miękkiej sukni.
— Jakto pięknie być hrabiną! — mówiła dalej Aloiza, która widziała uśmiech, ale nie dostrzegła łzy; — wszystkie te piękne i bogate damy, które dawniej tak często przyjeżdżały do pani, a od pewnego czasu nie wiem dla czego, przyjeżdżać zaczęły coraz rzadziej, będą bardzo zazdrościć pani...
— Będą mi zazdrościć! — powtórzyła Ewa i uśmiechnęła się znowu, ale już nieco swobodniej i weselej.
— Pan hrabia jest bardzo bogatym, a przytem nadzwyczajnie dobroczynnym... słyszałam o tem od wielu osób. Te dobra pana hrabiego, któreto znajdują się o kilka wiorst od N., jakże się nazy-
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/96
Ta strona została uwierzytelniona.