własnością pani... Wyobrażam sobie panię w tym parku i w tym djademie. Do paska trzeba będzie sukni z bogatej materji białej lub zielonej, a do djademu trzeba będzie uczesać włosy pani à la Pompadour, aby gładko leżały i nie przysłaniały brylantów. Z tyłu głowy zato zbiorą się wszystkie warkocze razem i ułożą się w wielką kokardę... Już ja to potrafię zrobić, niech tylko pani zostanie panią hrabiną. Mój Boże! tożto pani będzie dopiero prześlicznie ubrana w te wszystkie cudowności!...
Cała twarz młodej dziewczyny śmiała się i migotała zachwyceniem. Była ona widocznie szczerą w objawach swej radości, i nie mogąc dla siebie, marzyła przynajmniej dla swej pani o paskach naszywanych szmaragdami i brylantowych koronach. Ewa słuchała z uwagą; blade policzki jej zafarbowały się lekkim rumieńcem, oczy przygasłe wprzódy, zabłyszczały. I w jej wyobraźni także świetną tęczą odbił się blask brylantów; piękny pałacyk pomiędzy górami, stanął przed nią w postaci wonnego, rozkosznego siedliska.
— Aloizo — wymówiła zwolna, — nieprawdaż że mieszkanie to sprzykrzyło mi się już oddawna.
— Tak pani — odparła sługa.
— Nieprawdaż że meble moje nieświeże są już i spłowiałe, i że oddawna już nie sprawiłam sobie żadnej kosztownej sukni?
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/98
Ta strona została uwierzytelniona.