Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.
—   8   —

W nagięciu głosu z jakiem wymówiła wyraz „ojcze“, zabrzmiał cały skarb uczuć troskliwych i gorących. Toteż brzmienie to odrazu utorowało sobie drogę do organu słuchu pracującego mężczyzny, wsłuchanego w Bóg wie jak liczne i doniosłe głosy, rozlegające się w tej chwili w oddanym nauce jego umyśle. Podniósł także głowę i zapytał:
— Czy mówiłaś co do mnie moje dziecko?
— Tak ojcze, przypomniałam ci, że pracujesz dziś bardzo długo, dłużej niż zwykle. Nie chciałabym przeszkadzać ci w pracy, ale pamiętam że zbytek jej zaszkodził parę razy twemu zdrowiu. Wszak dzieło twe ma się ku końcowi, możesz odpocząć trochę.
Mówiła to z takim uśmiechem, jakim uśmiechać się może kochająca tylko i uwielbiająca kobieta do przedmiotu czci swej i przywiązania. Toteż hrabia uśmiechnął się wzajemnie i odłożył na stronę pióro.
— Dobrze, dziecię — rzekł, — odpocznę.
Odetchnął szeroko, jak ktoś zmęczony w istocie, i dodał: — Gdybyś wiedziała co to za rozkosz przebywać tam, kędym ja był przez te kilka upłynionych godzin!
— Dzięki tobie ojcze, rozumiem rozkosz tę — odparła Krystyna układając w koszyku swą robotę.