Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.
—   10   —

be jak spracowane ręce, które je kreśliły. Była to zwyczajna korespondencja hrabiego, złożona z odezw współmyślicieli, przyjaciół, ludzi którzy mu zawdzięczali wiele dobrodziejstw, i takich którzy o nie prosili. Krystyna czytała z kolei wszystkie te pisma, a na twarzy jej odbijały się wyraźnie wrażenia, jakie każde z nich wywierało na sercu jej lub umyśle. Mądre wyrazy przyjaciół hrabiego budziły w niej namysł, i szlachetny ogień pojętności lub zapału rozniecały w pięknych jej oczach; proste i serdeczne słowa wdzięczności, lub wymownie a z prawdą kreślone obrazy nieszczęść, układały usta jej w zarys rozrzewnienia i w brzmienie głosu wlewały miękkie, zniżone dźwięki. Ale pomiędzy te perły wielkich myśli i dobrych uczuć ludzkich, mieszały się tu i owdzie ostre krzemienie fałszu i obłudy, a widać było, że w niewymownie przykry sposób raziły zmysł moralny młodej dziewczyny.
Ile razy usta jej wymówiły wyraz tchnący pochlebstwem, udaniem, chciwością lub obłudną pychą, tyle razy brwi jej ściągnęły się jakby mimowoli, w sposób bolesny i zarazem gniewny, a ręka ruchem zniecierpliwienia odrzucała na stronę ćwiartkę papieru.
— Na lewo, ojcze, nieprawdaż? — pytała podnosząc na hrabiego oczy mieniące się żalem i gniewem.