Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/160

Ta strona została uwierzytelniona.
—   154   —

zmazani na oczyszczenie. Jest ona rozkoszą tych, którzy pną się coraz wyżej na szczeblach doskonałości, nie upadając nigdy, a męczarnią tych, którzy upadają lub upadli. Trzeba ostatecznego upośledzenia moralnego albo długiego szeregu strasznych występków, aby siłę tę unicestwić w sobie. Bywa to wszakże na nieszczęście ludzkości, ale rzadko. Natury ludzkie nieupośledzone z urodzenia i nie zbrukane ostatecznie życiem, jakkolwiek występne i zbłąkane, duszą się na nizinach błotnych, wzdychają do szczytów słonecznych; zdolne są wydostać się z pierwszych, wstąpić na drugie. Wierzę w to, jak instynktowo wierzy ludzkość cała, zmieniając coraz częściej dawne okrutne sposoby dośmiertnej kary, na zakłady poprawy i umoralnienia; jak wierzył założyciel chrześcjaństwa, gdy opowiadał przypowieść swą o owcy, która zbłąkana powrócić jednak może....
Dembieliński słuchał gorących słów hrabiego ze spuszczonemi oczami; po chwili podniósł je, i ogarnął twarz mówiącego dziwnem wejrzeniem. Była w wejrzeniu tem radość jakaś tajemna, coś nawet podobnego do wdzięczności. Pochylił się nieco jakby chciał otwartą dłoń podać hrabiemu; ale hrabia nie spostrzegając wrażenia sprawionego jego słowami, zatopiony całkiem w myślach, ze wzrokiem zamglonym i utkwionym w przestrzeń, wymówił ciszej i smutnie.