coraz więcej snać zajęty niezwykłem zajęciem hrabiego.
— Jest rysopis, jest — mówił hrabia bardziej do siebie niż do innych, — i tento właśnie rysopis nasunął mi przypuszczenie, że kontrabandzistą tym jest Rycz. Czegóżbym nie dał za to, żeby ten człowiek się znalazł! Wszystko musiałoby odkryć się wtedy, i ci biedni, dręczeni, niewinni...
Nie mógł mówić dalej, bo dotknięty boleśnem snać wspomnieniem, zapadł w nagłą zadumę, która twarz jego okryła głębokim smutkiem. Ale Krystyna wzięła z poblizkiego stołu leżący tam zadrukowany papier, i zwracając się do Dembielińskiego rzekła.
— Oto jest rysopis poszukiwanego kontrabandzisty. Powiesz nam kochany kuzynie, czy znajdziesz go podobnym do twego dzisiejszego rozbójnika. „Wzrost bardzo wysoki, ramiona szerokie; cera blada, oczy czarne, włosy i zarost gęste i bardzo czarne“...
— Nie trudź się dłużej, śliczna kuzynko — przerwał Dembieliński, — rysopis nie koniecznie stosuje się do mego rozbójnika. Wzrost i szerokość ramion takie jak w rysopisie, i oczy czarne jak węgle, nieufne, czujne, zuchwałe i zarazem trwożliwe; ale cera nie blada, owszem mocno czerwona, co zresztą może być skutkiem mrozu; włosy jednak i zarost nie czarne lecz rude aż do ognistości.
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/165
Ta strona została uwierzytelniona.
— 159 —