Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/168

Ta strona została uwierzytelniona.
—   162   —

czności umieścić mógł w ten sposób dziecię zbrodniarza obok córki świetnej, wybrednej Ewy, i pasierbicy miljonowego pana Dolin.
Ewa powstała z sofy.
— Moi państwo, — rzekła, — przez całą godzinę mówiliście o rzeczach tak strasznych i tragicznych, że gdybym była nerwową.... ça m’aurait donné des frissons! Na szczęście... nie jestem nerwową!
Głos jej dnia tego więcej niż kiedy zefirowy, i lekkie dreszcze od których szeleściły różowe fałdy jej sukni, zaprzeczały słowom, jakie wymawiała. Wyglądała ona na osobę najbardziej jak być może nerwową, ale widać postanowiła nie okazywać się taką; prostowała swą heljotropową postać, i usiłowała nadać sobie pozór zdrowia i rzeźwości. Postanowiła snać także okazywać się szczęśliwą i zadowoloną ze swego losu, bo uśmiechała się, i z uśmiechem zbliżywszy się do hrabiego położyła rękę swą na jego ramieniu, co widząc możnaby rzec, iż na ramię hrabiego spadło łabędzie piórko.
— Cher comte! prowadź mię do stołu. J’ai faim comme une petite pensionnaire.
Mówiła że była głodną, a jednak przy obiedzie nie jadła prawie nic; zato mówiła wiele, śmiała się i uśmiechała, nieledwie tak, jak gdyby w istocie była młodem dziewczęciem, radującem się z wakacij. Najczęściej zwracała się do hrabiego, mówiła mu po imieniu, czego oddawna już nie czyniła; za-