tem także Krystyana, od czasu do czasu spoglądająca na matkę okiem zdziwionem; nie wiedział zapewne i Dembieliński, bo przez cały obiad zachował postać obojętną, niedbałą, wytwornie grzeczną względem gospodyni domu, powściągliwie przyjazną względem hrabiego i Krystyny. Jakkolwiek jednak obchodził się on z kuzynką swą z tą powściągliwą przyjaźnią, która najlepiej tłomaczoną być mogła stosunkiem pokrewieństwa, oczy jego częstem i długiem spojrzeniem zatrzymywały się na jej licu. Zdawało się, że patrzenie na nią sprawiało mu przyjemność, której odmawiać sobie nie widział potrzeby. Patrzył więc często na Krystynę, i przestawał mówić; możnaby rzec, że ogarniały go wtedy jakieś myśli obce prowadzonej przy stole rozmowie.
W jednej z chwil takich, ogniste rumieńce okryły blade policzki Ewy.
— Panie Dembieliński, — rzekła zwracając się do gościa, — czy Krystyna podobna do mnie?
— Nie, pani hrabino, — z wytwornym ukłonem ale poważnie odpowiedział gość; — kuzynka moja posiada rysy familji Dembielińskich. Przypominają mi one siostrę, jedyną jaką miałem, zmarłą wcześnie, a cudownie piękną.
Z twarzy Ewy znikły rumieńce. Przestała nagle mówić i uśmiechać się, kibić jej opadła na poręcz krzesła, jakby zesłabła i nawpół omdlała. Zadając
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/170
Ta strona została uwierzytelniona.
— 164 —