szczęścia i niejako spoczynku, budził w piersi jej burzę uczuć gorzkich, zazdrośnych, i żądz tem namiętniejszych, że późnych i nadaremnych.
Po odejściu Ewy hrabia przeszedł do sąsiedniego pokoju, i twarz oparłszy na dłoni, zamyślił się dziwnie ciężko, głęboko. Znać było, że serce jego miało na sobie jakąś ranę, która od czasu do czasu rozkrwawiała się nowym bolem; że na myśli ciążyło mu brzemię o jakiem zapominał chwilami, ale którego na zawsze z niej zdjąć nie mógł. Krystyna przywykła do odgadywania tych ciężkich momentów, wesoło, przyjaźnie skinęła na Dembielińskiego, i rzekła:
— Matka moja odeszła, ojciec zadumał się, i jestem pewna, że aby przerwać sobie to zamyślenie, weźmie zaraz pierwszą lepszą książkę i zacznie ją czytać, albo uda się do jakiejkolwiek innej pracy. Nie możemy więc korzystać z towarzystwa mamy, niepowinniśmy przeszkadzać ojcu w myślach jego i zajęciach. Za nich oboje ja teraz jestem gospodynią, i zaczynam pełnić mą rolę. Chodź ze mną kochany kuzynie, pokażę ci Dolinieckie skarby, których nie widziałeś jeszcze.
— Patrząc na ciebie, droga kuzynko, patrzę z pewnością na najcenniejszy skarb Dolinieckiego zamku, — odpowiedział Dembieliński postępując za nią. Krystyna popatrzyła na niego uważnie.
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/172
Ta strona została uwierzytelniona.
— 166 —