Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/180

Ta strona została uwierzytelniona.
—   174   —

— A! — zawołał Dembieliński, — węzeł prawdziwie dramatyczny.... zawiązuje go czarna ręka zbrodni....
Dla czego głos, który wymówił te wyrazy, nagięty do żartobliwego tonu, zadrżał na podobieństwo szarpniętej struny?
— Byłato w istocie zbrodnia, — mówiła dalej Krystyna, — bo fałszerze nietylko zgwałcili prawa uczciwości, ale jak bywa najczęściej w podobnych wypadkach, wtrącili w przepaść hańby i mniejszych lub większych nieszczęść kilku ludzi niewinnych.
— Czy ów Rycz należał do rzędu morderców lub ofiar, — zapytał Dembieliński.
poszlaki — odpowiedziała Krystyna — że Rycz był nietylko wspólnikiem, ale nawet głównym działaczem w popełnionym występku. Wnet wszakże po wybuchnięciu katastrofy zniknął bez śladu, a najpilniejsze poszukiwania nie zdołały go odkryć. Jaką była pierwotna historja tego człowieka, niewiem; słyszałam tylko, że był synem złych i niegodziwych rodziców; że następnie otrzymawszy z łaski jakiegoś krewnego dość staranne wychowanie, nie otrząsnął się nigdy z nizkich nałogów powziętych w dzieciństwie; że nałogi te zaprowadziły go nakoniec na najwyższe szczeble zepsucia i znikczemnienia. Klara była dziecięciem jego bardzo nieszczęśliwem, bo Rycz obchodził się z rodziną swą w sposób najokropniejszy, pozostawiając ją w naj-